
Każde dziecko ma prawo do wychowania w rodzinie, miłości...wśród przyjaciół...



"Strona powstała z żalu i rozpaczy, bólu, gniewu a także bezsilności i buntu.... tyle złych emocji, przeżyć i doświadczeń zamierzam zmienić w coś pozytywnego, coś co może pomóc mnie w uporzadkowaniu moich wartości życiowych oraz innym w ratowaniu ich dzieci i rodzin..."
"Jeśli na czymś Ci zależy, walcz o to do ostatniej chwili.... lepiej ponieść porażkę wiedząc, że zrobiłeś co mogłeś niż żyć w poczuciu, że zbyt szybko się poddałeś"

O mnie założycielce strony - (więcej będzie na blogu)
W skrócie jak do tego doszło....
Po niecałym roku pobytu w Anglii wyjechałam pierwszy raz w życiu zostawiając dzieci z ich własnym ojcem, notabene do mojego chorego ojca do Polski. Były partner wymyślił te kłamstwa, bo powiedziały mu dzieci, że jak go nie było (często wyjeżdżał do Polski) przychodził do nas nasz wspólny znajomy. A więc skoro przychodził to na pewno go zdradzałam z nim.
Jak byłam jeszcze w Polsce zadzwonił i pokłóciliśmy się gdyż zaczoł mnie szantażować... powiedział, że on wszystko wie co się działo w domu i że go zdradzałam i wszystko zrobi abym dzieci więcej już nie zobaczyła. Nie wierzyłam w to nawet przez sekundę i postanowiłam skoro mnie tak szantażuje więcej się do niego nie odzywać. Prosiłam tylko aby dawał mi codziennie dzieci na Skype i tak też było, rozmawiałam tylko z dziećmi.
Jak wróciłam do UK aresztowano mnie na stacji autobusowej. Nie wiedziałam dlaczego, miałam nadzieje że to jakieś nieporozumienie, wyjaśnię wszystko. Po dwóch godzinach próśb o wyjaśnienia policjant poinformował, że zarzuca mi się pozostawienie dzieci na 12 godzin samych bez opieki oraz uprawianie sexu w obecności dzieci. Byłam zrozpaczona i nie wierzyłam własnym uszom. Na drugi dzień po zeznaniach wyszłam na tzw warunkowe (nie mogłam się zbliżać do mojego domu i dzieci) Zadzwonili do wskazanej koleżanki i powiadomili ją, że mam przedstawione zarzuty wykorzystywania seksualnego dzieci i jeśli ona ma dzieci nie mogę pozostać sam na sam z jej dziećmi. Po mimo wszystko się zgodziła a ma małe dzieci. Będe jej za to wdzięczna do końca życia. Myślałam wtedy, że to najgorsze co mnie spotkało życiu....mnóstwo łez, rozpaczy, bezsilności i niedowierzania...nigdy bym go nie posądziła o coś takiego, bym dała sobie rękę uciąć że wszyscy inni ale nie on...te rozczarowanie było potwornie trudne do przeżycia....
Niestety po 4 dniach przypadkiem dowiedziałam się, że zabrali mu dzieci. Po tygodniu Policja wyjaśniła i umorzyła śledztwo a tym samym oczyściła mnie z zarzutów. Wniosłam o oddanie mi dzieci ale dzieci nie odzyskałam do dziś...Wróciłam do mojego domu ale zastałam tam tylko byłego partnera. Pierwszy raz się do niego odezwałam aby natychmiast się spakował i wyszedł z domu, nie chciał... doszło do kłótni i popychania...wezwałam policję...wyprowadzili go. Wniosłam o zakaz jego zbliżania się do mnie i do dzieci.
Walczę o oddanie dzieci ponad 12 m-cy, po 3 miesiącach niczego nieświadoma z przerażeniem odkrywałam tzw. "system" Wszyscy mi tłumaczyli...nie ma rady... musimy przez to przejść, będą sprawdzać, wyjaśniać, może nawet wspierać i pomagać. Niestety...oszukują, kłamią i tworzą co raz to inne zarzuty wszystko po to aby mi nie oddać dzieci. Zresztą pracownica społeczna z Social Services w Willenhall pod naciskiem próbowała (dwukrotnie) wywrzeć na mnie podpisanie dokumentów adopcyjnych mimo trwającego postępowania sądowego.
Wszyscy piszą i mówią, że Polacy piją, biją, mają złe warunki bytowe i to dlatego są pod ostrzałem. Social Service twierdzi, że najpierw ostrzega, informuje, pomaga etc....To jest hipokryzja. Mnie nawet nie powiadomili o zabraniu dzieci, przypadkiem dowiedziałam się po 4 dniach??? Social Services pisze również, że rodzice mogą wskazać rodzinę, znajomych aby na czas sprawdzania dzieci przebywały pod ich opieką. Nie poinformowano mnie o tym, a jak się dowiedziałam i wskazałam przyjaciółkę, dwukrotnie ją odrzucono. Sprawdzano ją przez 3 miesiące a kolejne 2 czekałam na uzasadnienie. Jest po szkoleniach na rodzica zastępczego oraz obecnie studiuje by być social worker Pierwszy raz odrzucono ją ze względu iż siedem lat temu wezwała policje na byłego partnera. Od siedmiu lat jednak mieszka sama i nie utrzymuje żadnego z nim kontaktu. Drugi raz nie przeszła pozytywnej oceny gdyż wiem gdzie mieszka i obawiają się o bezpieczeństwo. Jednak każdy wie gdzie mieszka jego najbliższa rodzina lub przyjaciele. Koleżanka wyraziła troskie o to, iż dzieci już nie mówią po polsku social worker zlekceważyła problem. Odpowiedziała ignorująco: „ i tak dzieci będą dorastać w Anglii więc nie widzę problemu”. Skąd to wie??? Ja zamierzam wracać jak najszybciej będzie to możliwe do kraju.
Powiedziano, iż moje dzieci trafiły do angielskiej rodziny bo "polska rodzina mieszkała za blisko mnie" Po 3 m-cach powtórzyłam pytanie ale tym razem odpowiedzieli, że "nie było polskiej rodziny". W Walsall mieszka dużo Polaków i niektórzy są rodzinami zastępczymi.
Polaków ukazuje się jako tych gorszych, z problemami, z ledwością wiążących koniec z końcem...uważam, iż to propaganda. A powracając do sprawy moje dzieci miały wszystko o czym wiele dzieci może marzyć. Pięknie urzadzone pokoje, zabawki, pomoce naukowe, rozrywkę, sport np dzieci od 3 miesiąca chodziły na basen, do Wyjeżdzaliśmy co roku na wycieczki zagraniczne ....Były wychowywane zgodnie z zasadami katolickimi i uczestniczyły w coniedzielnej polskiej mszy swiętej dla dzieci. Zabrano grzeczne, miłe, otwarte i radosne dzieci. Wierzące w swoje możliwości twórcze, lubiące szkołę i chętnie uczące się ....
Wszyscy mają pełne gęby mądrości i prześcigają się jak to wszystko dla dobra moich dzieci robią, gdy tymczasem.... dzieci są zamknięte w sobie, smutne, płaczliwe, agresywne, apatyczne. Dzieci zachowują się tak jakby im na niczym nie zależało, Pojawiły się problemy w szkole, problemy z wymuszaniem i buntowaniem się. Pojawiły się też problemy zdrowotne. Dzieci u mnie wcześniej nie chorowały (potwierdzone w książeczkach zdrowia). Odkąd są u opiekunów nieustannie chorują, są zaniedbywani, brudni, ubierani w odziez nie odpowiednią do pogody. Córeczka (4lata) miała siedmiokrotne zapalenie układu moczowego (od brudnej bielizny), córeczka jak i synek (7lat) moczą się w nocy, mają nocne lęki i koszmary, stwierdzono problemy psychologiczne u synka (nie dają mi wyników badań) jak i ostatnio u córeczki. Uczęszczają do CAMHS (Poradnia Zdrowia Psychicznego dla dzieci.)Dzieci płączą i nigdy nie chcą wracać do opiekunów, a socjal worker opisuje w sądzie, że dzieci są tam szczęśliwe...
To co Social Services pisze na swoich stronach, lub przedstawia w mediach to kpina i nieprawda, wiem bo tego doswiadczyłam i doświadczam, doświadczyło i doświadcza mnóstwo innych rodziców. Przez pierwsze 3 miesiące nieświadoma systemu angielskiego wierzyłam w sprawiedliwość, walczyłam, zbierałam dowody, robiłam zdjęcia itp. gdyż tu ja muszę udowodnić, że to nieprawda co mi się zarzuca. Teraz niestety wiem, że tu chodzi nie o sprawdzanie, wyjaśnianie - tylko kłamanie, oczernianie aby na pewno rodzic nie mógł się wybronić. Nie chodzi tu też o dobro dzieci, sprawiedliwość... ale o wygranie sprawy, o zwiększenie liczby adopcji. Pracownik wtedy ma profity a gmina dofinansowanie rządowe. Ostatnio w mojej sprawie słyszałam, że może nie dadzą moich dzieci do adopcji a na wychowanie do 16 roku życia rodzinie zastępczej.....och szczęśliwa taka wytypowana rodzina (zapewne w przetargach), której wpadnie za dwójkę dzieci ₤ 800 tygodniowo + profity, dzieci w wieku 4 i 7 lat a więc jest o co walczyć. Wiele byłych pracowników Social Services otwarcie o tym mówi w mediach.
Dzieci zabrano mi bez udowodnienia winy, mało tego Policja angielska umorzyła śledztwo i nie byłam postawiona nawet w stan oskarżenia.
Social Services kłamie, kłamie i jeszcze raz kłamie... np. że: zamykałam dzieci w pokojach (zrobiłam zdjęcia drzwi w domu i widać, iż nie ma zamków; że mówiłam dziecku, iż tata nie żyje (zawsze miałam nadzorowane spotkania i nigdy nikt tego nie słyszał) Powiedziano, że to mój synek tak powiedział ale zakazano mnie pytać o to. Spytałam a synek powiedział, że tak nie mówił. Zarzucano mi, że dzieci nie miały odzieży w odpowiednim rozmiarze, (zabrali 2 duże torby) jak przyszła pracownica społeczna zobaczyła, że mają i to dużo i to dobrej jakości, sprawdzała metki no i co...i jednak coś zdołała wymyślić... napisała, że odzież ktorą zabrali wcześniej 4 miesiace temu "śmierdziała odchodami" Ja i moje dzieci jak zapewne i znakomita większość społeczeństwa załatwiamy się w toalecie, nie mamy zwierząt, odzież była zawsze czysta i wyprasowana w szafie - zresztą każdy kto mnie zna wie, że w mój dom jest zadbany, panuje ład i porządek i zawsze staram się dobrze wyglądać - potwierdziła to o dziwo również w swoim opisie ta pracownica społeczna.
Jak przynosiłam obiady na spotkania z dziećmi to wymyślili, że ja tam dosypuje coś by truć dzieci. Mojego grzecznego, miłego i bezproblemowego synka nazwano "dzikim zwierzęciem" i to osoba pracująca z dziećmi - może ona pomyliła zawody i powinna pracować ze zwierzętami? Mówiono mi, że mój uczuciowy synek, który uciekał ze szkoły do mnie bo widział swój dom, który wypychał mnie za bramę na spotkaniach aby uciekać z nim, który trzymał mnie na wszystkie możliwe sposoby abym nie wyszła ze spotkania, ktory się chował aby nie zabrali go do opiekunów, który zanosił się od płaczu ...nie chce do mnie przyjeżdzać na spotkania... tak mi mówiono przez dwa tygodnie. Później przywieżli go do mnie, po emocjonalnym przywitaniu zapytałam go o to co mi mówili. Czy tęsknił do mnie? Odpowiedział - tak. Czy chce do mnie przyjeżdzać? Odpowiedział - tak. Czy kiedyś nie chciał do mnie, komuś tak mówił? Odpowiedział - nie, nigdy tak nie mówiłem. Zapytałam czy słyszała ta osoba nadzorująca co synek powiedział, gdyż mówiła mi cały czas, że go nie przywozi, bo on nie chce - "ja tak nie mówiłam" zaprzeczyła i dodała "proszę na ten temat rozmawiać z Social Services". To był ostatni raz jak zobaczyłam synka, który znowu zostal oddarty ode mnie siłą i cały zanosił się od płaczu! Więcej go nie zobaczyłam bo przecież wyrażnie twierdził co innego niż powinien, niż Social Services mówił. Tak samo postąpiono z moją córeczką Zrobiono jej ponad tygodniową przerwę mówiąc każdorazowo, że ona nie chce się ze mną widzieć jak ją przywieżli i zapytałam czy chciała czy nie chciała się ze mną widzieć mówiła, że chciała i chce ze mną i do mnie wrócić. Płakała i nie chciała wracać do opiekunów ...też ostatni raz ją wtedy zobaczyłam. Dzieci mówiły co innego co wkładano im w usta zresztą nie pierwszy raz. Manipulowano również moimi słowami i innych osób. Powinnam mieć 3 spotkania w tygodniu a Social Services zabrał mi spotkania na 4 miesiące ... oficjalną wersję Social Services zgłosił do sądu, iż dzieci nie chcą się ze mną spotykać dlatego wnoszą o odebanie mi spotkań z dziećmi. Rozmawiałam z adwokatem aby dzieci można by było wziąść na przesłuchanie ale powiedział, iż sedzina się nie zgodzi bo to wielką szkodę emocjonalną by wyżądziło dziecku ?! To jak oni go wypytują, drążą i nakłaniają do różnych odpowiednich zeznań nie wpływa na niego źle?
Sędzina zaczeła rozprawę od połuczenia, iż Social Services ma prawo do odebrania mi kontaktów. Nie wspomniała ani jednym słowem jak ważne powinno być aby starać podtrzymywać więźi emocjonalne z rodziną. Social Services nie udostępnił mi dowodów zaprzeczających swoim twierdzeniom, że dzieci nie chcą do mnie. Zeznając prosiłam o te notatki z kontaktów gdzie dzieci wyraźnie mówiły, że chcą ze mną mieć spotkania. Wywołało to wielkie zdziwienie u sędziny, że chce te dokumenty wszakże Social Services je zinterpretował. Odpowiedziałam grzecznie, iż wolę oryginalne dokumenty a nie zinterpretowane po swojemu dokumenty zreszto podkreśliłam wiele razy doszło do pewnych przekłamań i mam prawo do całej dokumentacji. Niezadowolona sędzina postanowiła aby wydano mi dokumenty o które wnoszę i sprawę wyznaczyła za kilka dni. Dokumentacji nie otrzymałam do dzisiejszego dnia, a sędzina zapomniała o wyekzekfowaniu swojego postanowienia. Kontakty jednak mi podtrzymała. Rozumiałam, iż nadal będę miała tak jak wcześniej 3 razy w tygodniu...okazało się, że tu tak naprawdę rzadzi Social Services...dali mi z wielkiej łaski jeden kontakt w tygodniu.
Po dwóch spotkaniach z synkiem znowu twierdzą, że on nie chce ... a on w czasie spoktań bardzo się przytulał, dochodził co chwilę do mnie, dotykał ...widać jak bardzo tęskni...nie chciał wyjść i znowu mnie trzymał za nogi abym nie wyszła, prosił aby spotkanie było za jeden dzień... Taki sam scenariusz zrealizowali z córeczką, twierdzą, że ona też nie chce spotkań...na ostatnim spotkaniu płakała i nie chciała odejść ode mnie, musiałam odprowadzić ją do samochodu.
Obecnie znowu nie mam widzeń z dziecmi przez 2 miesiące gdyż jak twierdzą synek oskarżył mnie o nadużycia seksualne...
Wnosiłam abym miała dostęp do tych materiałów jednak od 2 miesięcy mi ich nie udostępniono.
Wspomnę jeszcze, iż na 5 rozprawach sądowych nie miałam tłumacza a podczas jednej z tych rozpraw połowę praw do moich dzieci przekazano władzom lokalnym. Tak naprawdę nie tylko nie mam żadnych praw ale również nie informują mnie i nie udostępniają wszystkich dokumentów.
Jeśli chodzi o byłego partnera to myślę, że zrobił to z chorej zazdrości i wymyślił że mnie ukarze i będzie miał na wyłączność dzieci a ja będę "tańczyć" jak mi zagra. Chciał mnie najmocniej ukarać jak można i ukarał...ale ukarał też dzieci i siebie. Nie przewidział, że tu jest inaczej, że jemu też zabiorą dzieci. On do tej pory nigdy nie widział się z dziećmi, ja widywałam się 3x w tyg teraz mi zabierają co chwilę kontakty z wymyślonych powodów.
Social worker po prostu kłamie i za pierwszym razem zabrano mi widzenia (tak powiadomiła mie social worker telefonicznie) pod pozorem, że był ojciec na spotkaniu i że byłam nie miła dla osób nadzorujących. Te kłamstwa nie mają jednak racji bytu bo 1) zwróciłam się aby osoby nadzorujące przekazały opiekunom prośbę o zmianę za małych spodni, które dziecku ograniczają ruch i spadają (chodziła w nich cały miesiąc, jak siadała widać było pośladki!) 2) ojciec nie był na spotkaniu nigdy z dziećmi. Nie mógłby wejść bo są wpuszczane tylko osoby, które widnieją na liście do kontaktu z dzieckiem, osoba z biura by musiała by go wylegitymować. Osoby nadzorujące jak by go zobaczyły przerwały by natychmiast kontakt i powiadomiły policję. Tej wersji jednak nie przedstawiono w sądzie więcej nigdy jej nie poruszono!
Temat zabierania dzieci i wymuszonych adopcji to góra lodowa matactw,układów, kłamstw i dalej ...wiadomo to niezły biznes ....wypowiedź internauty pod jednym z tematów zabierania dzieci w UK " ...Gmina która oddaje dużo dzieci do adopcji ma większe środki finansowe, Social Services nagradza swoich pracowników premiami za wygranie sprawy tj. pozbawienie rodziny praw do dziecka i przekazanie tych praw władzom lokalnym tj. gminie (takie postanowienie jest tylko formalnością, którą zawsze zatwierdza sąd) Dziecko dalej przekazywane jest rodzinie zastępczej, która dostaje olbrzymie pieniądze za każde dziecko. Rodzina zastępcza istnieje w bazie danych agencji, których jest cała masa i które właśnie żyją z wyszukiwania i szkolenia takich rodzin. Istnieją również oddzielne agencje zajmujące się tylko rodzinami adopcyjnymi chętnymi wyłożyć grube pieniądze aby np. dziecko miało roczek i było blondynem o niebieskich oczkach. Istnieją również agencje zatrudniające "wyspecjalizowanych" pracowników nadzorujących kontakty rodziców z zabranymi dziećmi. istnieją placówki umożliwiające takie kontakty z wielkim personelem, Social Services zatrudnia i stale współpracuje z "specjalistami" opiekunami dziecięcymi, kuratorami, prawnikami, lekarzami, psychologami i ich finansuje itp.... "
Ostatnio przechodze ponowną ocenę rodzicielską przez niezależnego pracownika socialnego. Otóż ten pracownik niezależny został polecony przez Social Services, który z nim stale współpracuje, który jest z tego samego terenu, który jest finansowany przez Social Services. Reasumując musi być bardzo niezależny równiez z racji, iż odrzucono mój wniosek o polsko języcznego pracownika.
Pisałam do : Ambasady w Londynie, MSZ, MS, Rzecznika Praw Dziecka, Rzecznika Praw Obywatelskich, Polityków i Europolityków: Jacka Protasiewicza, Janusza Wojciechowskiego, Ryszarda Czarneckiego, Witolda Czarneckiego, Wandy Nowickiej, Anny Fotygi, Adama Lipińskiego, Sejmu - Szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli, Komisji Petycji Europejskiej, Posła Johna Hemminga w UK, angielskiego stowarzyszenia rodzice przeciw niesprawiedliwości, do Praw człowieka w UK....Z niektórymi utrzymuje stały lecz mało efektywny kontakt. Polska strona twierdzi, że nic nie mogą zrobić bo nie podlegam jurysdykcji polskiej pytam jak to możliwe...mieszkaliśmy w Anglii nie cały rok, dzieci jak i my rodzice jesteśmy obywatelami polskimi.
Ta nie jurysdykcja co roku odbiera tysiace polskich dzieci, wynaradawia je, pozbawia rodzin, korzeni i własnej tożsamosci...otóż moje dzieci jak trafiły do angielskiej rodziny nie rozmawiały ani nie rozumiały po angielsku...po mimo ciagłych próśb o dbanie o religię, kulturę i język. Social worker dpowiedziała, że "nie widzę problemu gdyż i tak dzieci będą dorastały w Anglii". Sprawa religii została podobnie skwitowana. Opiekunka dzieci na moje pytanie dlaczego nie zabieraja dzieci do polskiego kościola tak jak o to prosiłam stwierdziła, iż "bym źle się czuła w polskim kościele"
Social Services wygrał również poprzez ciagłe ograniczanie mi kontaktów...moje dzieci już nie mówią i nie rozumieją nic po polsku.
I proszę tylko nie piszcie naiwnie, nieświadomi problemu, że to nie możliwe, że to nie Urganda etc... Ja z własnych doświadczeń powiem, że mogę przyrównać ten kraj bardziej do Stalinowskiej Rosji niż jakiegokolwiek innego współczesnego, demokratycznego państwa. Wszystko o czym piszę jest prawdą i dysponuje dowodami!....wiele więcej opiszę w blogu jak się trochę uporam z moimi problemami.
Jeśli wiesz jak mi pomóc, możesz mi coś podpowiedzieć, zasugierować albo wesprzeć choćby dobrym słowem napisz.


Zachęcam do zgłaszania się wszystkich rodziców, którym dzieci zostały zabrane w UK, gwarantowana anonimowość. Wspólnie przedstawmy skalę problemu w Polskim i Europejskim Parlamencie.